Złość doradcy ds. sprzedaży

Z jednym z klientów telefonicznych, z którym miałem dziś wątpliwą przyjemność rozmawiać wymieniłem parę niecenzuralnych słów i niemiłych uwag, które gdy zostaną wyśledzone przez ekipę przesłuchującą nagrania na pewno staną się powodem do wezwania mnie na dywanik szefa. Jako doradca ds. sprzedaży Katowice w stosunku do każdego klienta powinienem zachowywać ogromny spokój i starać się nie ujawniać emocji. Branża sprzedażowa żąda od nas, sprzedawców, byśmy zachowywali się jak roboty i na czas wykonywania swoich obowiązków wyłączali emocje. Tak zrobić się niestety nie da, bo gdy słyszę negatywne komentarze pod swoim adresem automatycznie załącza mi się agresor i mam ochotę niemiłego rozmówcę wystrzelić na księżyc.

W większości przypadków udaje mi się pohamować mój gniew, zacisnąć zęby i nie wyrzucić z siebie steku przekleństw. To mi się akurat dzisiaj nie udało, bo poranny rozmówca był prawdziwym mistrzem w wyprowadzaniu ludzi z równowagi i mimo szczerych chęci nie dałem rady zapanować nad gniewem. Bez cienia wstydu wygarnąłem klientowi wszystko, co o nim myślałem i zarzuciłem mu małostkowość. Jakim prawem ten gbur obraża mnie, skoro ja tylko reprezentuję firmę dla której pracuję? Ja nie jestem firmą i nie do mnie należy mieć pretensje za obowiązujące przepisy. Jeśli klientowi tak bardzo zależy na posłuchu i załatwieniu jego sprawy, powinien umówić się na indywidualne spotkanie z prezesem.

Napisz komentarz