Zebranie się do wykonywania codziennych obowiązków zawodowych nierzadko jest ponad moje siły aż do momentu, gdy już nie wypada mi bezczynnie siedzieć. Dopiero wtedy zabieram się za realizację planów sprzedażowych i poszerzanie swojego portfela klientów. Mimo, że zgodnie z informacjami zawartymi w mojej umowie o pracę, każdy dzień rozpoczynam o godzinie 8.00 i kończę o 16.00, ja raczej oszacowałbym, że pracuję mniej więcej od godziny 9.00 do godziny 14.30. Przez pozostałe 2 i pół godziny pracy zwyczajnie oszukuję, że coś robię i staram się schodzić z oczu kierownikowi. Na razie nie poznał się jeszcze na moich przekrętach, jednak nigdy nie wiadomo kiedy dobra passa się skończy i trzeba będzie uciekać gdzie pieprz rośnie.
Tuż po przyjściu do pracy i rozpakowaniu swoich rzeczy na biurku od razu kieruję swe kroki do kuchni, w której stoi ogromny ekspres do kawy. O tej porze kuchnia jest non stop wykorzystywana przez innych pracowników, dlatego do kuchni co chwila wchodzi ktoś inny, z kim mam możliwość nawiązania krótkiej rozmowy, doradca ds. sprzedaży Poznań. Po około półgodzinnym staniu w kuchni zabieram kubek z zimną już kawą i idę do swojego biurka. Tam, dla niepoznaki, udaję, że od razu zabrałem się za prace biurowe. Niby sporządzam jakieś ważne umowy i tworzę raporty, choć tak naprawdę jedynie patrzę się bezmyślnie w kartki i ekran monitora. Dopiero po jakimś czasie biorę się do pracy na serio.
Uważam, że skoro satysfakcjonuje mnie pensja, jaką dostaję za tak niską efektywność pracy to nie mam co się starać o więcej. Więcej oznaczałoby również więcej pracy, a tego chyba nie jestem w stanie przeżyć.